Ponieważ mentalnie mam 8 lat, zamierzam w tym poście wylać swoje frustracje związane z trybem wieloosobowym Assassin's Creed III. (Prawdopodonie nie powinno się rozpoczynać zdania od "ponieważ", ale fakt, że to zrobiłam, tylko dowodzi mojej ośmioletniości). Jeżeli nie grasz, nic cię tutaj nie zainteresuje (nie zamierzam oceniać trybu a ludzi, grrr). Zaś jeżeli grasz...
Nie spędzam w Animusie wystarczająco dużo czasu (bo niestety nie mogę), by nie przejmować się, że sesja staje się ewidentnie bezcelowa. Nie wiem, co jest gorsze — gdy decyduję przemęczyć się dziesięć minut, bo "a może następna będzie lepsza", czy kiedy opuszczam dany mecz, tracę nerwy, punkty, statystyki i czas na powrót i grzebanie się w lobby. Nie jestem pr0sem; wygranych mam ok. 40% (to niedużo, ludzie napier*** nawet i po 70—80 i więcej), mój współczynnik zabójstw do zgonów ledwo przekracza 1, a średnia za fraga to bodajże 450 punktów. Nie czynię cudów, więc cudów nie wymagam. To jest jasne, każdy musi minąć level 1, nie każdy grał w poprzednie AC multi (ja zaczęłam dopiero od ACR), trzeba próbować. Przyjmuję, że do 25. poziomu człowiek się jeszcze "zadomawia", a najlepsze zdolności dostaje tutaj dopiero 40+, także desperacko orze jak może — ja to rozumiem. Bywają jednak takie przypały, które niezależnie od poziomu, prestiżu i trybu rozwalają każdy mecz. Jak uniknąć bycia przypałem?
Główna zasada brzmi: nie biegaj, debilu. W żadnym z trybów solo sprint przez tłum nie jest pomocny. Wiadomix, są przypadki, kiedy skurczybyk cel cię zauważa i daje nogę; wtedy pogoń jest wskazana (szczególnie, jeśli to Ścigany i jest premia za ztriggerowany pościg), ale w przeciwnym razie, na małej mapie Deathmatchu co z tego masz? Brawurowe zabójstwo za 100 punktów? Pomijając fakt, że świecisz się jak choinka i jeśli jesteś czyimś celem, masz ogromne RT nad tym pustym łbem. Nie szarżuj na mnie od razu, gdy mnie zauważysz, podejdź mnie, pobaw się ze mną. Spróbuj ponapełniać wskaźniki, przygruchać jakąś premię. Podobnie bezcelowe wydaje mi się strzelanie z pistoletu do celu stojącego w tłumie po przeciwnej stronie mapy. Kolego, widzisz mnie, ja nie wiem, że to ty, jesteś pewien, że kulka to najlepsze rozwiązanie? (Again, 100 punktów, nigdy więcej). Zatrute strzałki, no, te są bardziej subtelne.
Dachy. Dachy są po to, żeby się na nie wspinać, zasadzać zasadzki i robić fajne zabójstwa z powietrza (150 punktów bez innych premii). Jeżeli ktoś upierdzieli na mnie incognito z koncentracją z powietrza lub akrobatyczne to czuję szacun, i generalnie staram się trzymać poza zasięgiem "latającego templariusza". Ale ciul, który spędza na dachu 8 z 10 minut meczu, kręci się w kółko i jak widzi swój cel, to zbiega na dół, wali standardowe, po czym wcieka z powrotem na górę, zasługuje co najwyżej na bitchslapa. Jeżeli ja dostaję na koniec wyróżnienie "dachowiec", to aż mi wstyd, a jak nie daj Boże trafia mi się inscenizacja z moim awatarem w roli głównej i wszyscy inni to widzą, to nie wiem gdzie oczy podziać. (Gdy sobie przypominam Wzgórze św. Michała, przechodzą mnie ciarki).
Najgorzej jest, gdy coś mi odbija i wydaje mi się, że mam ochotę na któryś z trybów drużynowych. Jeżeli trafią się kumaci teammates, to gra taka jest niesamowicie przyjemna i satysfakcjonująca. Zazwyczaj dostaję jednak trzy małpy, które właśnie jailbreakowały zoo.
AKT I SCENA I
ANIMUS
Work as a team to kill your targets.
CHERRY'S TEAMMATE I
No, fok you.
Jeżeli jest to Polowanie, to jeszcze istnieje szansa, że w przeciwnej drużynie okazy będą podobne i przynajmniej za swój wynik nie będę musiała się wstydzić. Ale nie ma nic gorszego niż kolega/koleżanka z serii klamka, parapet w Watasze. Przede wszystkim, człowieku, Wataha nie jest trybem odpowiednim do ekspienia. Kiedy ładuje mi się do lobby level 13 to momentalnie robię się chora. Ogarnij się kolego. Pounlockuj trochę, zaznajom się z mapami, przygotuj zestawy, z którymi będziesz się dobrze czuł. Na tym etapie będziesz tylko kulą u nogi i choćby nie wiem jak dobra była reszta drużyny, ty wszystko rozpirzysz!!, offence intended. Oczywiście, w puli watahowych randomów istnieją i takie ewenementy, które mogą mieć i dziesiąty prestiż, a nie potrafią za Chiny załapać sensu tego trybu.
Średnio do dziesiątej sekwencji cele są ślepe i głuche — nie wpierniczaj się pomiędzy nie z rozpędu. Jak cel ma nad sobą kontur locka, to znaczy, że twój teammate go zaznaczył; jeżeli też lockniesz ten cel, to będzie asysta, ale nie zabijaj sam, bo na te 10 minut zgodziliście się być kumplami i kumpel był pierwszy. Nie bądź wieprzem. A już zdecydowanie nie przechwycaj celu zatrutego! Jeżeli typek ma nad sobą znaczek trucizny, to znaczy że już mu się tam we krwi rozchodzi jakaś cykuta i twoje ostrze jest zbędne. Naprawdę, ubijanie komuś zatrutego jest największym możliwym chamstwem w tym trybie i jeśli ktoś tak robi (i to nawet niekoniecznie mnie), opuszczam sesję; ze śwniami nie gram. Najbardziej premiowane jest wielobójstwo, czyli zabijanie różnych celów w tym samym momencie. Zwracaj uwagę na to, co jest premiowane, dupku, bo bez premii nie przejdziemy dalej. Maksuj, nie ubijaj za stówę, bo nic to nikomu nie da (nawet tobie). A co najważniejsze — nie rozpierdalaj okazji do zabójstwa synchronicznego!
AKT I SCENA II
ANIMUS
Sync kill sequence reached.
CHERRY'S TEAMMATE II
Imma gonna jump all over the targets so that they can spot me and run before the team can make it here!!1
Zabójstwo synchroniczne działa bardzo prosto. Cała drużyna musi pojawić się w pobliżu celów, których liczba jest przystosowana specjalnie do liczby członków teamu. Należy locknąć każdy swój target (po prostu wybierz taki, który jeszcze nie ma locka) i spokojnie podejść (są względnie nieuważni i naprawdę trzeba im wejść na głowę, żeby ich spłoszyć); kiedy wszyscy znajdą się na odległość noża od swojego celu, załącza się sync kill i trzeba już tylko wdusić X w odpowiednim momencie (wskaźnik kiedy masz przed ryjem jak byk). Będzie z tego świetna animacja, dużo punktów, automatyczny awans do następnej sekwencji i mnóstwo satysfakcji. Czemu więc większość wybiera ostry trolling i rozwałkę? :S
Wiedzą powszechną jest, że najlepiej gra ten, co wygrywa, choćby nie wiem jakie kocopoły wyczyniał. Zauważmy jednak, że runnerzy, snajperzy i przeszkadzacze nie wygrywają. Próbuj sił, stawiaj sobie cele, czerp przyjemność, a nie trolluj, nie cheatuj (temat na osobną rozprawkę i nie myśl, cwaniaku, że nie da się poznać, że ściągałeś pewne rosyjskie pliki) i nie myśl, że jesteś ponad. Nie ubieraj Red Coat jak fanki 30 Seconds to Mars. Bawmy się miło, a nie prostacko. Jeśli w twoim mniemaniu źle gadam, to oporów przed konfrontacją nie mam i swój Uplay ID podam. ;)
Średnio do dziesiątej sekwencji cele są ślepe i głuche — nie wpierniczaj się pomiędzy nie z rozpędu. Jak cel ma nad sobą kontur locka, to znaczy, że twój teammate go zaznaczył; jeżeli też lockniesz ten cel, to będzie asysta, ale nie zabijaj sam, bo na te 10 minut zgodziliście się być kumplami i kumpel był pierwszy. Nie bądź wieprzem. A już zdecydowanie nie przechwycaj celu zatrutego! Jeżeli typek ma nad sobą znaczek trucizny, to znaczy że już mu się tam we krwi rozchodzi jakaś cykuta i twoje ostrze jest zbędne. Naprawdę, ubijanie komuś zatrutego jest największym możliwym chamstwem w tym trybie i jeśli ktoś tak robi (i to nawet niekoniecznie mnie), opuszczam sesję; ze śwniami nie gram. Najbardziej premiowane jest wielobójstwo, czyli zabijanie różnych celów w tym samym momencie. Zwracaj uwagę na to, co jest premiowane, dupku, bo bez premii nie przejdziemy dalej. Maksuj, nie ubijaj za stówę, bo nic to nikomu nie da (nawet tobie). A co najważniejsze — nie rozpierdalaj okazji do zabójstwa synchronicznego!
AKT I SCENA II
ANIMUS
Sync kill sequence reached.
CHERRY'S TEAMMATE II
Imma gonna jump all over the targets so that they can spot me and run before the team can make it here!!1
Zabójstwo synchroniczne działa bardzo prosto. Cała drużyna musi pojawić się w pobliżu celów, których liczba jest przystosowana specjalnie do liczby członków teamu. Należy locknąć każdy swój target (po prostu wybierz taki, który jeszcze nie ma locka) i spokojnie podejść (są względnie nieuważni i naprawdę trzeba im wejść na głowę, żeby ich spłoszyć); kiedy wszyscy znajdą się na odległość noża od swojego celu, załącza się sync kill i trzeba już tylko wdusić X w odpowiednim momencie (wskaźnik kiedy masz przed ryjem jak byk). Będzie z tego świetna animacja, dużo punktów, automatyczny awans do następnej sekwencji i mnóstwo satysfakcji. Czemu więc większość wybiera ostry trolling i rozwałkę? :S
Wiedzą powszechną jest, że najlepiej gra ten, co wygrywa, choćby nie wiem jakie kocopoły wyczyniał. Zauważmy jednak, że runnerzy, snajperzy i przeszkadzacze nie wygrywają. Próbuj sił, stawiaj sobie cele, czerp przyjemność, a nie trolluj, nie cheatuj (temat na osobną rozprawkę i nie myśl, cwaniaku, że nie da się poznać, że ściągałeś pewne rosyjskie pliki) i nie myśl, że jesteś ponad. Nie ubieraj Red Coat jak fanki 30 Seconds to Mars. Bawmy się miło, a nie prostacko. Jeśli w twoim mniemaniu źle gadam, to oporów przed konfrontacją nie mam i swój Uplay ID podam. ;)